niedziela, 25 stycznia 2015

Chapter IV

Chapter IV
Do:Loueh
Treść: Już jest! Mój tatuaż z napisem "Lou" jest naprawdę malutki ale najpiękniejszy.
Od:Loueh
Treść: Harry nie zrobiłeś tego prawda nie zgrywaj się!
Do:Loueh
Treść: Zrobiłem Loueh idziemy jutro na imprezę. Będę pod twoim domem o 18 kochanie a teraz idź spać xx
Wyłączyłem telefon i zorientowałem się, że jest już 20.30. Dzwoniłem do Nialla ale nie odbierał. Zacząłem iść na nogach.
***
-Niall błagam Cię! Pożycz mi auto!
-Harry ja dzisiaj też chce jechać do... gdzieś!
-No to chociaż mnie podrzuć.
-Zgoda gdzie?
-Do wypożyczali aut!
-Harry Harry...-Westchnął Niall. Wyszliśmy z całej szkoły i wsiedliśmy do auta Nialla. Po chwili ruszyliśmy z niezawodną prędkością. Blondynek uwielbia szybką jazdę. Gdy dojechaliśmy wyporzyczyłem BMW. Dokładnie o 18 byłem pod drzwiami niebieskookiego. Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem ale nikt nie otworzył mi drzwi. Zadzwoniłem ponownie i znów nie uzyskałem odpowiedzi.  Nacisnąłem na klamkę a drzwi ustąpiły. Wszedłem do domu chłopaka i zobaczyłem, że meble są po przewracane a na ziemi jest trochę krwi. O nie Louis!
-Louis!-Zacząłem krzyczeć i biegać po domu.-Louis!-Krzyczałem wbiegłem na następne piętro i nadal nie było śladu po Louisie.
-LOUIS!-Wydarłem się najgłośniej jak mogłem. Nienienienie po mojej głowie chodziło tylko "Louislouislouislouis" Otwierałem każde drzwi ale nigdzie nie było chłopaka. Zostały ostatnie drzwi otworzyłem je. To był jedyny pokój w którym wszystkie meble były w porządku. Na stoliku leżała koperta. Rzuciłem się na nią i zacząłem nerwową ją otwierać i czytać.
Drogi Harry
Jak ty mnie wykiwałeś to ja Ciebie też.Dowiedziałem się że pomiędzy tobą a profesorkiem coś jest. Styles Styles. Nie ładnie tak no wiesz... Hah. Słuchaj dałeś mi fałszywki a ja Ci zabrałem Louisa. Ja mam twoje fałszywki i twojego chłoptasia. Chłopak będzie wolny jak ty zostaniesz naszą małą dziwką... Powiem Ci jedno spotkajmy się przy starych magazynach będzie tam Louis. Masz 24h.
Twój kumpel Thomas
W moich żyłach zaczęła buzować krew. Thomas niech mu tylko włos z głowy spadnie a już nie żyjesz! Wybiegłem z domu Louisa. Wsiadłem do auta i popędziłem nim do mojego kumpla z gangu. Muszę odzyskać Louisa. Gdy dojechałem do starej chaty w lesie zacząłem biec i nawoływać Scotta i innych.
-Harry! Co się stało co się tak drzesz?!-Jako pierwszy zareagował Scott.
-Porwali mi Louisa! Błagam Cię pomóżcie mi! Wiem, że już nie jestem w gangu ale proszę Cię muszę go odzyskać Scott!
-Harry...
-Scott błagam Cię zależy mi na nim jak na niczym innym! Scott...
-Dobra chodź-Scott machnął ręką, żebym szedł za nim. Scott włączył alarm informujący przygotowanie do akcji.-Masz broń?-Spytał. Pokiwałem przecząco głową. Przecież mu wszystko oddałem!-Trzymaj-Podał mi moją starą broń. Moje cudeńko. Wsadziłem ją za pasek od spodni.
-Jedziemy?-Spytałem
-Jedziemy, gdzie?
-Do starych magazynów.-Scott wybiegł z pomieszczenia i słyszałem jak darł się a ludzi co mają robić. Wsiadłem do auta wraz z innymi. Mat odpalił auto i zaczął jechać szybciej niż Nialler.
-Harry czego on od Ciebie żąda? W ogóle czemu go porwał? Jak się domyślam pewnie Thomas, prawda?
-Tak Thomas go porwał, dałem mu lewe pieniądze, a czego żąda? żebym został jego dziwką. Dlatego potrzebowałem was musimy go zabić.
-Ha...
-Uda się.-Po chwili byliśmy na miejscu. Mat zaparkował za jakimiś krzakami. Wybiegłem pierwszy a za mną reszta.
-Thomas!-Wrzasnąłem. Słyszałem jak ktoś jęknął i pluje. Louis. Podbiegłem do magazynu skąd  wydobywał się dźwięk. Zacząłem się wydzierać. Chłopaki stali zaraz za mną.
-Louis! Louis jestem tu zaraz Cię uratuje Louis!-Waliłem rękami w metalową powłokę.-Thomas otwórz drzwi albo strzelam!
-Możesz zranić Louisa. Może być przyczepiony do któreś z ścian.-Nie co teraz?! Złapałem się nerwowo za włosy.-Ale zawsze w takich magazynach są otwory na dachach. Popatrzałem się na niego oczami pełnych nadziei. Chłopak pokazał palcem, że jego załoga jest już na dachu. Zacząłem iść w tamtą stronę. Bez problemu wskoczyłem na kubły na śmieci a z nich przeskoczyłem na dach. Chłopaki po mału otoczyli klapę wymierzając w nią pistoletami. Scott dał znak Evanowi by otworzył klapę. Szarooki otworzył po mału klapę i tam wskoczył. Pokazał z dołu bym tu wskoczył. Wskoczyłem za nim i ukryliśmy się za stołem który był przewrócony. Zobaczyłem Louisa. Leżał na ziemi skulony i łkał. Dlaczego on a nie ja?!
-Gdzie jest Thomas?
-Nie wiem na pewno nie ma go w tym pomieszczeniu. Odezwała się reszta za mną.
-Słuchajcie ja idę do Louisa a wy szukajcie Thomasa a Martin i Luk osłaniajcie mnie.-Wszyscy skinęli głową i ruszyli. Szłedłm za chłopakami do Louisa. Upadłem na kolana i zacząłem go delikatnie klepać po twarzy.
-Louis otwórz oczy proszę.-Mówiłem do niego i odwiązywałem supły. Chłopak uchylił oczy i je zamknął. Bolało go...
-Pośpiesz się Harry.
-Przepraszam Louis.-Wziąłem go na ręce a ten cicho jęknął.-Przepraszam...
Chłopaki już wnosili Louisa na dach gdy usłyszałem śmiech. Thomas... Pokazałem chłopakom znak oznaczający by pojechali do mojego domu za Los Angeles.
-Witaj Harry.-Moim oczom ukazał się Thomas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz